Roboty, drony i algorytmy w rolnictwie to wielki biznes, po którym dużo można sobie obiecywać. Mają pomóc gospodarstwom w zmniejszeniu ilości stosowanych pestycydów. Nie wiadomo jednak, czy się sprawdzą.
Czy cyfryzacja rozwiąże problem?
Rolnictwo stoi przed dużymi wyzwaniami. Z jednej strony rolnicy i rolniczki nadal muszą sobie radzić z chorobami roślin, szkodnikami i chwastami, z drugiej zaś duża ilość używanych pestycydów wiąże się z zupełnie nowymi niebezpieczeństwami dla człowieka i przyrody. Przedsiębiorstwa agrotechniczne obiecują rozwiązanie tych problemów przy pomocy technologii cyfrowych, którym nadają nazwy takie jak Smart Farming czy Precision Farming.
Rosnąca popularność GPS, robotów i dronów
Z jednej z ankiet wynika, że już 82% gospodarstw rolnych w Niemczech korzysta z technologii cyfrowych. 45% ankietowanych rolników i rolniczek używa na przykład maszyn rolniczych sterowanych za pomocą GPS, a 40% – rolniczych aplikacji na smartphone’y lub tablety. 32% sięga po rozwiązania informatyczne, które pomagają rozpylać na polach środki ochrony roślin i nawozy. Według prognoz wartość rynku usieciowionego rolnictwa wzrośnie w 2023 r. do ponad 4 mld USD. Już w 2020 r. amerykańskie start-upy z sektora żywności i rolnictwa pozyskały od dużych spółek inwestycyjnych fundusze venture capital w wysokości 31 mld USD. To ośmiokrotnie więcej niż w 2012 r. W europejskie spółki technologiczne zainwestowano w tym samym roku 2,4 mld euro. Oczekiwania są wysokie – postępująca cyfryzacja ma umożliwić gospodarstwom rolnym produkcję żywności dla dziewięciu miliardów ludzi, a ponadto zwiększyć dochody oraz chronić klimat i bioróżnorodność dzięki bardziej precyzyjnemu stosowaniu pestycydów i nawozów, które mogłoby pozwolić zmniejszyć ich dozowanie.
Przykładem cyfryzacji w rolnictwie są technologie nagrywania oparte na GPS. W ten sposób identyfikuje się, gdzie na polu znajdują się chwasty – dysze w powiązanym z kamerą opryskiwaczem otwierają się tylko w tych miejscach. Samobieżne roboty polowe wykorzystują tę technologię, aby rozpoznawać i usuwać niepożądane rośliny. Drony można z kolei zaprogramować w taki sposób, aby identyfikowały chwasty z lotu ptaka. Algorytmy mogą natomiast lokalizować rośliny, które są chore lub zostały zaatakowane przez szkodniki. Producenci twierdzą, że wszystkie te nowinki już wkrótce staną się rolniczą codziennością.
Koncerny zajmujące się zarządzaniem danymi odkrywają przemysł rolny
W ramach wspólnego eksperymentu Südzucker AG, przedsiębiorstwo specjalizujące się w inżynierii rolniczej Amazone i duński producent robotów polowych FarmDroid testują, jak można zmniejszyć zużycie herbicydów i insektycydów w uprawie buraków cukrowych. W tym celu robot polowy, który został wyposażony w bardzo precyzyjny system GPS, rozsiewa nasiona buraka dokładnie według określonego schematu. Zapisuje pozycje zasianych buraków, a potem podczas pielenia wycina wszystko, co rośnie wokół nich. Ponieważ trudno jest usunąć chwasty w bezpośredniej bliskości uprawianej rośliny, przy okazji jej nie uszkadzając, tuż obok samego buraka robot z najwyższą dokładnością rozpryskuje środek, który niszczy również te pozostałe chwasty.
Już dzisiaj maszyny rolnicze są w stanie rozpoznać, jak dobrze nawożona jest gleba. Informacje te mogą przesyłać do banków danych, które w połączeniu z planami upraw i danymi empirycznymi z zeszłych lat wyliczają ilość nawozu i pestycydów, które należy zastosować. Istotną rolę w opracowaniu i dostarczeniu technologii, a także przetwarzaniu i wykorzystywaniu zgromadzonych danych odgrywają wielkie koncerny zajmujące się zarządzaniem danymi. Google współpracuje na przykład z urzędami takimi jak amerykańska National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA). Sztuczna inteligencja internetowego giganta i olbrzymie ilości danych, jakimi dysponuje urząd ds. meteorologii, mają w przyszłości umożliwić niezwykle dokładne prognozy pogody, które są przydatne między innymi gospodarstwom rolnym.
Duży potencjał, duże ryzyko
To, czy skutki ekologiczne cyfryzacji okażą się pozytywne, czy negatywne, zależy od wielu czynników. W literaturze specjalistycznej wskazuje się na związany z tym potencjał – zużycie pestycydów można by ograniczyć do 90%. Istnieją jednak również tak zwane efekty odbicia. Efektem takim jest na przykład wzrost zużycia energii w związku ze stosowaniem nowych technologii lub większy zasięg produkcji intensywnej na obszarach, które były dotychczas uprawiane ekstensywnie, nie były wykorzystywane w ogóle lub są wartościowe pod względem ekologicznym.
Mnóstwo pytań pozostaje bez odpowiedzi: Jak w cyfryzacji mogą uczestniczyć małe gospodarstwa rolne w biednych krajach? Rozwiązania cyfrowe szybko się rozwijają, ale dotychczas niewiele wiadomo o rzeczywistych korzyściach, jakie czerpią z nich rolnicy i rolniczki. Nie ma na przykład niemal żadnych danych mówiących o tym, czy nowe technologie naprawdę pozwalają zmniejszyć ilość stosowanych pestycydów. Cyfryzacja może przyczynić się do niezbędnej transformacji w rolnictwie jedynie w ograniczonym zakresie, bo nawet jeśli z najwyższą precyzją będzie się usuwać na polu każdy kwitnący chwast, nadal będzie to wyrok śmierci dla owadów i ptaków.
Kolejnym problemem związanym z cyfryzacją rolnictwa jest potęga poszczególnych koncernów. Na rynek zarządzania danymi w rolnictwie wchodzą przede wszystkim giganci tacy jak Google czy Amazon. Latem 2021 r. koncern chemiczny BASF i koncern technologiczny Bosch rozpoczęły joint venture o nazwie Smart Farming. W przyszłości politycy i polityczki będą zatem musieli powstrzymać komercjalizację danych dotyczących klimatu, żywności i upraw, aby rolnicy i rolniczki zachowali suwerenność w tym zakresie. W przeciwnym razie istnieje ryzyko, że cyfryzacja będzie przyczyniać się do dalszej zależności od niezrównoważonego rolnictwa.